Pisałam już, że dla mnie wielkość i rodzaj poczucia humoru to jedna z podstawowych rzeczy pozwalających ocenić jakość kontaktu, inteligencję człowieka, itd. To czy ma dystans**. Powtórzę po raz kolejny: nie ufam ponurakom, to z nich rodzą się fundamentaliści, których się też boję.
Nadia w wieku „przejściowym” między dzieckiem a młodą kobietą, tak gdzieś po dziesiątym, a przed trzynastym rokiem życia, bywała czasem nadspodziewanie poważna i chyba lekko zawstydzona moimi wygłupami, głupimi minami, czy głupimi krokami i pytała (co prawda z uśmiechem) - czy ty zawsze musisz się tak wygłupiać? A ja odpowiadałam – Pewnie, że muszę!
Ja czasem zresztą w ogóle nie zauważam "niestosowności" jakichś zachowań czy może inaczej, tego, że inni widzą siebie tak powaznie, że starają się zachowywać "statecznie". Ja to mam raczej w nosie, a właściwie nawet w ogóle nie znam takiej kategorii. Kiedyś moja przyjaciółka Ewa, z którą chwilę wcześniej weszłam do domu i w przedpokoju rzuciłam z rozmachem szalik na półkę nad wieszakami (jak zwykle), zapytała: czy jak będziesz miała 60 lat, to też tak będziesz rzucać? Trudno mi opisać swoje bezmierne zdumienie. Nie myślałam, że to jakkolwiek może zależeć od wieku... Myślę, że zawsze tak już będę rzucać. Bo jakoś nie wiem, dlaczego nie. Ulubione, żartobliwe, pytanie Gary’ego brzmi: How old are you? (ale to działa w obie strony, bo sam ma bardzo specyficzne poczucie humoru).
Ale. O Nadii miało być i będzie.
Jedną z tych rzeczy, których tak bardzo po Jej odejściu mi brak, jest wspólnota śmiechu, to, że nie trzeba nam było sobie tłumaczyć, co w tym śmiesznego, że… Że to było między nami oczywiste. Trochę rodzinne, trochę specyficznie nasze.
I czasem z tego wynikały rzeczy śmieszne wprost, jak nasza wspólna, trochę głupawa „twórczość” – czyli „Kiśnie”, a czasem ten humor był niejako „podskórny”. Każda grupa bliskich sobie ludzi wytwarza swój własny kod humoru. I w korespondencji Nadii z rówieśnikami on jest oczywiście nieco inny niż ten nasz „domowy”. I ciekawa jestem tych różnic. Oraz tego, jak czytają humor Nadii ci, którzy nigdy Jej nie spotkali.
Bywał też dla Nadii humor sposobem na zdystansowanie się od głupich komentarzy w szkole, sposobem na zyskanie popularności „opowiadacza anegdot” , także rodzajem obrony przed poczuciem alienacji. Były śmieszne rysunki.
Bo ten Jej humor miał wiele odcieni i ewoluował. Dorosła już przecież także do Gombrowicza , którego ja kocham i cenię niezwykle, za ten jakże „niepolski” dystans do nas samych i naszej poważnej gęby. Zdążyłyśmy podzielić tę estymę. Inne odkrycia muszę już przeżywać bez Niej.
Fragment dziennika Nadii z 2006 roku:
„Sexto: i koniec, jeszcze tylko jedno. Widziałam fragment takiej PRL-owskiej komedii *** „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” czy jakoś tak. Pięęękne! Piękne teksty tam były:
„Jak pan masz taką chęć, to to 125 pan se wkręć – w dupę!”
Albo taki dialog :- „....i zdanżam.” „-Zdążam”, „No, pan też zdanża.”
Albo historia o babie, która rano brała 12 kanapek i wyjeżdżała. Pod lasem spotyka się z jakimś gościem, rozbiera się w krzakach do goła... potem wskakuje w dres i dawaj 4 godziny ganiać wokół lasu, a facet za nią. Potem wrąbała ten tuzin kanapek, no i znowu 5 godzin lata. Się okazało, że nie chciała się przyznać, że ją wzięli do sztafety i w sekrecie tak. A facet? Kopnął w kalendarz, no bo ktoby wytrzymał 9 godzin po lesie dymać o suchym pysku... :-)
To tyle na dziś, ludkowie. Nie chce mi się więcej pisać, a tu późno się robi. Pierdut!”
* ”Uśmiech się” grupy Pogodno lubiłyśmy bardzo i pamiętam także, jak świetnie Nadia się bawiła na ich koncercie na drugim OFF’ie (fotka właśnie z tego festiwalu).
**Nawiasem mówiąc, jedną z moich ulubionych grup na Facebooku są "Tkliwi nihiliści opanowujący pozycję dystansu" (super fotki do oglądania, ale już ten tytuł mnie rozwala :-). Jestem pewna, że i Nadia pokochałaby tę nazwę i to co tam się pojawia.
1 komentarz:
Ja też fantazyjnie rzucam szalik na półkę nad wieszakiem. Nie przyszło mi do głowy, że coś szczególnego tym manifestuję, a tu proszę, jaka miła niespodzianka. :) A zwrot "tkliwy nihilista opanowujący pozycję dystansu" wrósł już w nasz domowy język. Pozdrawiam.
Prześlij komentarz